Cztery pary deblowe wybrane drogą losowania stanęły do oficjalnego turnieju kończącego sezon na korach ziemnych. Emocjami można by obdzielić nie jeden, ale trzy turnieje, bo o miejsce na mistrzowskim pudle zadecydowały dokładnie DWA GEMY !!!. Niemożliwe ? - ale prawdziwe.
Kiedy para Heniu Siemianowski i Staszek Stawowczyk wygrała dwa pierwsze mecze 6:2 6:4 - wydawało się, że już jest znany zwycięzca. Dodatkowo, kiedy w trzecim meczu prowadzili 4:1 i 40:15 z Andrzejem Żukiewiczem i Markiem Kumorem, tylko katastrofa mogła ich pozbawić tryumfu.
I katastrofa nastąpiła, bo Andrzej z Markiem zaczęli odrabiać straty i wygrali 5 gemów z rzędu - kończąc zwycięsko 6:4 niesamowity mecz. Ale ten mecz nie decydował jeszcze o wszystkim. Zdobyte przez pary gemy w meczach z Tadziem Kiełbaśnikiem i jego wnukiem Pawłem Kuczem spowodowały, że tabelą zaczęła rządzić matematyka.
Wszyscy po zakończonym turnieju stanęli przy sędziowskim stoliku i zaczęło się liczenie, które doprowadzało do podniesienia ciśnienia. Po dwa zwycięstwa miały pary Andrzej Żukiewicz/Marek Kumor, Piotr Orpik/Stasiu Garbus, Heniek Siemianowski/Stasiu Stawowczyk. O wszystkim zadecydowały gemy. Andrzej z Markiem (+6), Piotr ze Staszkiem (+5) i Henio z ze Staszkiem (+4) - i taka też była kolejność w tym turnieju.
Fajna zabawa, duże emocje i być może już niedługo nowa "dobra rakieta" w Bieruniu. Myślę tu o nastoletnim Pawle Kuczu, który grając pierwszy raz w takim turnieju, niekiedy swoimi zagraniami doprowadzał przeciwników do rozpaczy. Jak Paweł dalej będzie tak trenował z dziadkiem Tadkiem - to za pewien czas w lidze naszej przybędzie godny rywal.
A jeżeliby przyszło oceniać zawodników to z pewnością Piotr Orpik swym doświadczeniem dodaje uroku turniejom, Andrzej Żukiewicz to artysta przy siatce, Tadziu Kiełbaśnik "slajsami" kończy rywali, Heniek Siemianowski to super przebijacz ze słynnym okrzykiem "idź !", Stasiu Stawowczyk dokładny ze swojego forhendu, Staszek Garbus - uderzenia z siłą rażenia, a Marek Kumor - człowiek ściana z tyłu kortu, odbierający prawie wszystko.
Nie grający Jurek Słociński fajnie przygotował turniej, zrobił pamiątkowe zdjęcia i dokonał losowania par - tak wyrównanych, że te DWA GEMY przejdą w jakiś sposób do historii bieruńskich turniejów.
Teraz tylko czekamy na uroczyste zakończenie sezonu (3 XII br.), ale czy był to ostatni turniej w tym roku - wątpię. Bo jeszcze dwa pełne miesiące, a chęci do grania u wszystkich ogromne.
I to by było na tyle.
MK